Spójrz na świat oczami dziecka, czyli, jak żyć bardziej Rodzice piszą Strefa Mamy Strefa Taty by Edyta Bodzioch - 23 sierpnia 201729 sierpnia 20171 Gdy patrzę na swojego Synka czasem zawieszam się na pytaniu, jak wiele dziecięcego zachwytu ze mnie uleciało? Bo nie krzyczę “ooooooo!” na widok wszystkiego, co ma koła. Kot leżący na parapecie nie budzi mojego entuzjazmu. Głębokie kałuże raczej podwyższają mi ciśnienie, zamiast podkręcać do zabawy. Jedzenie fety z arbuzem, a potem zagryzanie tego chałwą, nie wzbudza we mnie aż takich rozkoszy podniebienia. Chociaż zaraz… Wróć! To przecież ja wymyśliłam owe zacne połączenie. Oczywiście chałwa miała być na deser 😉 Ale czasem od życia należy nam się trochę deseru przed daniem główny, czyż nie? Właśnie tego uczę się na nowo. Bycia bardziej spontaniczną. Przy Małym widzę, jak wielką frajdę kiedyś sprawiało mi babranie się w błocie, chodzenie po drzewach, wyjadanie śmietanki do kawy, czy malowanie po ścianie. Tymczasem od dawna widzę drugą stronę medalu. Czyli brudną od mokrego piachu podłogę i upaprane ciuchy. Niebezpieczne upadki i zbyt duże siniaki (choć moje nogi też były wciąż obite). Rewolucje żołądkowe na dwa końce. Mieszkanie do remontu… Dziecięcy świat i zachwyt nad nim Kiedy mój Berbeć leci bez opamiętania, bo w głowie właśnie zaświtał mu nowy pomysł, podpatruję go z ukrycia. Jak z zapartym tchem patrzy na pana, który kosi trawę przed naszym balkonem. Albo jak cieszy się na widok motoru. Jak pieczołowicie ustawia swoje resoraki w równiuteńkich rządkach. CZYTAJ TAKŻE: Rodzicu, za czym będziesz tęsknić, gdy dziecko dorośnie?gomdl.com Jest w nim tyle nieskrywanej radości. Zachwytu nad codziennością. Pomysłowości. Niewyczerpanej energii. Chłonę więc to moje żywe srebro i uczę się od niego, jak żyć bardziej. Mniej w kanonie, a bardziej na luzie. Dlatego w ramach terapii, ostatnio skakałam po kałuży. No dobra, tylko brodziłam, ale to już coś 😉 Prócz tego, zdarzyło mi się dzień zacząć od lodów, albo obiad od deseru. Razem z moim małym eksperymentatorem jemy rękami, albo na dwa widelce i dwie łyżki, po czym konieczna jest gruntowna zmiana odzieży (nie pytajcie, jak wygląda stół i podłoga). Chlapiemy się wodą w łazience, a w kuchni sokiem. Na balkonie często robimy błoto i hodujemy kamyki, zamiast kwiatków. W samochodzie zaś opychamy się obwarzankami i głośno słuchamy ulubionych piosenek. I gdyby nie ten mój słodki Urwis, mój świat byłby pewnie bardziej poukładany i czysty. Ale czy takiego właśnie świata dla siebie chciałam? Po chwili namysłu, stojąc w tej przeklętej kałuży, mówię zdecydowane nie! fot. główne: childtrends.org
Pani Edyta jak zawsze w formie 😉 Świetny tekst, aż sama się zastanowiłam nad swoim podejściem do życia. Rzeczywiście, my też wiele możemy się nauczyć od swoich dzieci 🙂 Zaloguj się, aby odpowiedzieć