Jesteś tu
Strona domowa > Polecamy > Ciężka rozprawa (z emocjami)

Ciężka rozprawa (z emocjami)

Razem z dzieckiem rodzi się czarna skrzynka. Na początku zupełnie o tym nie wiesz. Nie widać jej, nie czuć i nie słychać. Położne nie powiedziały Ci, że prócz dziecka, w brzuchu upchnięto Ci coś jeszcze. Mąż, przy przecinaniu pępowiny, też niczego nie zauważył. Poza tym, Ty i tak byłaś skupiona na czymś zupełnie innym. Więc nawet gdyby ta skrzynka była w kolorze znienawidzonego różu i strzelała neonowym konfetti, najpewniej jeszcze na sali poporodowej kopnęłabyś ją z roztargnieniem pod łóżko sąsiadki i zapomniała o niej na amen.

Potem wcale nie węszysz nigdzie podstępu ani nieproszonego gościa. Zajęta adaptowaniem siebie i małego członka rodziny do nowych warunków, dopiero po pewnym czasie dostrzegasz, że coś się dzieje. Gdy Twój Szkrab przestaje być kukiełką, zaczyna się… Zaczyna coś skrzypieć, puchnąć, drapać i domagać się otwarcia. Powiem Ci nawet kwaśny dowcip. Ta czarna skrzynka zaczyna się przeistaczać! Nim zdążysz się połapać, że jest coś na rzeczy, budzisz się z istną puszką Pandory pod pachą. Otwierasz tą napęczniałą konstrukcję, a ta wybucha Ci prosto w twarz nadmiarem złych emocji. Obryzguje złością, zniesmaczeniem, irytacją, bezsilnością, niepokojem, smutkiem, rozgoryczeniem, paniką, frustracją. Ale zaraz! A miało być tak pięknie…

Wiem, że macierzyństwo przestało być traktowane jedynie jak namaszczenie lukrem. Nie jest też zero jedynkowe. Mimo dzidziusiowej sielanki, dziewczyny piszą wprost. O bliznach na brzuchu, wiszących piersiach, rozdartym małym Gargamelu, nieprzespanych nocach, kolkach, ząbkach i kupach w kolorach tęczy. Piszą, że czasem prócz brokatu są łzy. I że są chwile, gdy jest do dupy. To ważne i krzepiące wiedzieć, że rodzicielstwo jest trudną sztuką ciągłego wprawiania się. Ciągłej nauki, walki z własnymi słabościami i tysiąca innych (nie zawsze łatwych i przyjemnych) rzeczy. Gdy wiesz, że nie jesteś kosmitką, ani wyrodną matką tylko dlatego, że czasem masz ochotę wyjść i nie wrócić na noc. Albo gdy chcesz krzyczeć jak wariatka do ściany. Bo na dzieciaka przecież wydzierać się nie będziesz. A nawet jeśli Ci się zdarzyło, to później wyrzuty sumienia wbijają Cię w ziemię na długie dni. To ważne wiedzieć, że nie jesteś jedynym przypadkiem.

Może to znasz? Umówiona wizyta. Ty uwijasz się jak w ukropie, bo już dawno mieliście wyjść, a w majtach niespodzianka. Na tyle duża, że trzeba zmienić ubranie i zaliczyć solidną kąpiel. Później zabawa w “spróbuj założyć mi pieluszkę” i w “po co to nosisz w torebce, Mamo?”. Gdy stoicie wreszcie w drzwiach, picie jest akurat potrzebne na gwałt. I nim zdążysz przejść przez próg znów musisz zmienić ubranie. Tym razem także swoje, bo dzieciak pił zbyt intensywnie na swoje możliwości. Na pewno Ci wtedy w głowie liczenie do 10, odizolowanie i stop klatki. Bo czas leci zbyt szybko. No i wizyty na cito w NFZ są zazwyczaj umawiane za 9 miesięcy. A zegar tak niemiłosiernie głośno tyka…

CZYTAJ TAKŻE:   Świąteczne warsztaty dla każdego!

Dobrze. Skoro już wiemy, że nie tylko u Ciebie ale i u mnie trudne emocje są na porządku dziennym, zastanówmy się co z nimi zrobić? Zadusić poduszką? Zajeść czekoladą? Albo wykrzyczeć komuś bliskiemu do słuchawki? Niestety, nie sprzedam Ci złotej rady. Gdybym ją odkryła, pewnie wydałabym książkę, ogłosiła się z kursami i zarabiała na tym krocie. Tymczasem testuję kolejne rozwiązania, walczę ze swoimi słabościami i niestety poddaję się nastrojom. Czasem udaje mi się zachować zimną krew. Innym razem ponoszę porażkę.

W tym wszystkim powiem Ci dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, w trudnych chwilach warto oddać stery. Druga osoba jest wtedy nieocenionym wsparciem. Gdyby nie mój Ślubny, kilka razy dokonałabym samozapłonu i nie wiem czego jeszcze. W takich momentach doceniam po stokroć bardziej fakt, że jestem Żoną fajnego Męża. Po drugie, daję sobie przestrzeń i staram się być dla siebie łaskawsza. Już po całym zajściu, kiedy odpłynie fala negatywnych emocji zastanawiam się, czy rzeczywiście byłam takim złym rodzicem? Prawie zawsze okazuje się, że gdy się gotowałam, to w środku. Wcale jednak nie krzyczałam, nie rzucałam przedmiotami, ani nie szarpałam dzieckiem.

Wszystko pięknie… Tylko dlaczego po takich incydentach jest mi przykro i źle, mimo wszystko? Zawsze boję się że, Synek widział w moich oczach całą tą puszkę Pandory. A przecież powinien widzieć tylko miłość. Nigdy nie jestem pewna, co tak naprawdę zobaczył. Więc będę Ci wdzięczna jeśli teraz Ty mi podpowiesz, co z tym fantem zrobić?

Dodaj komentarz

Top