Mistrzyni oszczędzania Polecamy Rodzice piszą by Edyta Bodzioch - 11 października 201611 października 20160 Tyle się mówi, że w życiu pieniądze nie są najważniejsze. Zdecydowanie się z tym zgadzam. Są rzeczy, których się nie da kupić. Ale jak mówi hasło ze znanej komedii “wszystko bez pieniędzy to…” też jest prawdziwe. Bo ile razy się zastanawiasz, że kupiłabyś sobie to czy tamto, ale akurat z kasą cienko? Poszłabyś na kurs, ale najpierw trzeba coś odłożyć? Wakacje? Spoko, ale to wydatek, który wymaga wcześniejszego zaplanowania i przygotowania. Teraz coś z grubej rury. Zdrowie. W tym przypadku oszczędzanie nie wchodzi w grę, natomiast spore sumy owszem. Więc na lekarzy, szczepienia i leki potrafi pójść sporo. Ale tu ze Ślubnym mamy zasadę, że żal nam tyłków nie ściska. Trzeba – wykładamy kasę. I koniec tematu. Wolimy być goli, za to zdrowi. Na pewno masz jakąś żelazną kupkę, która nosi niechlubne miano “na czarną godzinę”. I owszem, można dywagować o semantyce tego pojęcia (niektórzy mówią, że nasuwa ono negatywne nastawienie do pieniędzy jako takich). Ale z ręką na sercu, ile razy ta kupka (jakby jej nie nazwać) uratowała Ci tyłek? Nam ratuje często, o ile udaje nam się ją w ogóle nazwać kupką, a nie zgliszczami. Bo u nas jest reguła. Właściwie trafniej określiłabym to upierdliwą plagą. Gdy już czujemy się bezpieczni i dumni, że budżet awaryjny się podreperował, to zepsuje się samochód. Potem drugi. Albo lodówka. Potem trzeba kupić nowe zimówki. I komputer, bo poprzedni przydał się włamywaczowi. Fotelik dla Małego zrobił się zdecydowanie za mały. I znów samochód. Potem drugi… Czy już kiedyś wspominałam, że poważnie zastanawiałam się nad rowerem albo wózkiem biegowym? Przy dziecku oszczędzanie staje się trudniejsze i przechodzi w nowy wymiar. Bo jak tu oszczędzić na pieluchach? Szczególnie, gdy Twojemu maluchowi często udaje się upchnąć w nich pokaźną niespodziankę. Jeśli zdecydowałaś się na mleko modyfikowane, zapewne wybierasz najlepsze. Tak samo jak jedzenie i kosmetyki. Być może udaje Ci się zaoszczędzić nieco na ubrankach. W końcu dziadkowie przy każdej kolejnej wizycie przynoszą nową torbę. Może wymieniasz się z koleżankami. Ale coś czuję, że zupełnie jak ja, nadrabiasz przy zabawkach. Zawsze zarzekałam się, że nie zamienię domu w sklep. Niestety, jak to z uroczystymi obietnicami bywa, obudziłam się z ręką w nocniku. I całą masą kolorowego badziewia, które zawsze znajdzie się pod moją stopą tylko po to, by załączyć jazgotliwą melodyjkę. Oczywiście, kiedy Mały już śpi. CZYTAJ TAKŻE: Dodatkowe zajęcia w przedszkolu – wybieraj z głową! Fakt. Pewnie znamy się z tych samych internetowych aukcji i grup na Fejsie. Zaglądamy do tych samych sklepów i wertujemy te same gazetki. Pewnie nieraz, stałyśmy obok siebie na jakiejś wyprzedaży. Zapewne obie prowadzimy listę wydatków i z rozwagą staramy się robić zakupy. Ale… Ile razy nabrałaś się na ten dowcip, kup 2 w cenie 1? Albo, większe opakowanie, mniejsza cena? Czy więcej smaku, cukru w cukrze, glutaminianu i takie tam? Potem się okazuje, że zostajesz z przyprawą do mielonki z kota, spodniami a la Piraci z Karaibów w kolorze zgniłego różu i 10 kilogramami odżywki dla kulturystów. Mnie kiedyś po takich zakupach Mąż zapytał, czy z tego, co tam naustawiałam na wannie, to mam zamiar zupę gotować? I przecież wiem, że się starasz. Liczysz. Planujesz. Wszystko skrzętnie zapisujesz. Zbierasz paragony i czytasz wszystkie blogi o zarządzaniu domowym budżetem. Zapewne nieraz kupujesz tańszy zamiennik. Na zakupy chodzisz sama, bo z zamkniętymi oczami wiesz co i gdzie stoi. Na pamięć znasz ceny. A co najważniejsze, nie musisz prowadzić telefonicznej konsultacji pośród sklepowej dżungli. Więc? Jak to się dzieje, że tej kasy wciąż brakuje? Obserwacja # 1: pieniądze są w ciągłym ruchu. Więc im bardziej starasz się je zatrzymać, będą uciekać przez palce. Obserwacja # 2: wbrew dywagacjom z koleżankami w pracy, mężczyźni całkiem dobrze robią zakupy. Chcesz dowody? Proszę bardzo! Zapytaj chłopa, co kupił spoza listy, którą mu wcześniej zrobiłaś. Później zastanów się, ile rzeczy Ty ostatnio włożyłaś do koszyka, zaliczając je do “przydasiów” albo “promocja, więc się opłaca”. Podlicz punkty, ale wyniku głośno nie musisz ogłaszać. Powiem Ci tylko, że po takim rachunku sumienia doszłam do ważnych wniosków. Mistrzyni oszczędzania to ze mnie nie jest.