Romantyzm po naszemu Polecamy Rodzice piszą by Edyta Bodzioch - 17 listopada 201617 listopada 20160 Zawsze piszę o dziecku. Jak to jest teraz? Jakie mam rozterki? Co się zmieniło i na ile? Tym razem będzie o mnie i o Nim. Dziś ze Ślubnym (w tekście) przestajemy być Mamą i Tatą. Tak. Trudno jest być tylko we dwoje, gdy małe rączki w górze oznajmują natychmiastową potrzebę przytulenia. Zawsze jest jakiś paluszek do opatrzenia, kolano do ucałowania i uśmiech do odwzajemnienia, czy łezka do otarcia. Nie można też puszczać mimo uszu „Mama mniam!”, ani „Eeee?” (czyt. co to jest? Gdzie mój samochodzik? Albo pobawisz się ze mną?). Choć zadanie do najłatwiejszych nie należy, warto poświęcić mu więcej uwagi niż szybkie spojrzenie na gazetkę promocyjną. W końcu pieluchy w dobrej cenie, choć to nie lada kąsek, mogą poczekać nawet do jutra. A temperatura w związku jak zacznie czekać na jutro, to może się nie doczekać. Robiąc obiektywny research odkryłam, jak wiele rzeczy może poczekać. Najnowszy odcinek „Przyjaciółek” tym razem obejrzy się sam (drobna uwaga techniczna: mecze niestety nigdy nie oglądają się same), w kuchni pies wyliże patelnię z obiadu, a prania i tak nie będziesz wieszać w środku nocy. Uważaj tylko na zabawki. Mają irytujący zwyczaj wpadania pod stopę w najmniej oczekiwanym momencie, z donośną melodyjką na dokładkę. Zawsze to powtarzam i niestety zawsze kończę tak samo – ze stopą podświetloną kolorami tęczy. Ja, trochę zmęczona (w końcu życie w trybie multitasking robi swoje), pragmatyczka tęskniąca czasem za odrobiną romantyzmu. Wiem, że nic tak mi nie ciąży, jak odgrzewany kotlet w związku. Albo gdy robi się letnio. Dlatego zadecydowałam, że jeden wieczór w tygodniu jest tylko dla nas. Gdy Mały zasypia, wyłączamy wszelki sprzęt i odpalamy świeczki. Wystarczy choćby jedna dla klimatu. Może też być wino. Ale bez przesady z ilością. Inaczej zaśniemy, nim skończymy kieliszek. Przekąski też się zdarzają, a jakże! Nic tak nie pasuje do wina, jak chleb z majonezem albo czekolada. Jesteśmy tylko my i… cały stos klocków na podłodze, koń na biegunach o świdrującym spojrzeniu (to dopiero świntuch!) i rozpaćkane na łóżku ciastka. Esencja romantyzmu w pośpiesznym wydaniu. CZYTAJ TAKŻE: Natura, czy kultura?W weekend zachciało się nam ognia w kominku. Przygotowania poszły sprawnie. Z rozpaleniem był jednak mały kłopot. Żadne z nas nie odfajkowało harcerstwa, nie szkolił nas też Bear Grylls. Kłopot okazał się nie tyle naszą indolencją w zakresie zabawy z ogniem, ile niedrożnym kominem. Szkoda, że rozpoznaliśmy go dopiero w momencie, gdy czarny dym zdążył już sięgnąć sufitu… Ostatnio zaliczyliśmy wieczorny spacer, w poszukiwaniu zjawiskowego księżyca. Spacer raczej przypominał bieg, w końcu czego się można spodziewać w porze kąpania? Księżyca niestety nie było. Były za to chmury i mnóstwo psich klocków na chodniku, by takich romantyków jak my, szybko ściągać na ziemię. Może to i lepiej wyszło z tym księżycem, bo i tak trzeba było dobrze buty czyścić. Nie chcę myśleć co by było, gdybyśmy cały spacer gapili się w niebo. Do tych kilku opowieści o naszych romantycznych chwilach brakuje tylko dyżurnego tekstu, którym raczymy się dość często: Ja: Kochasz mnie jeszcze? R: Jak się coś zmieni, to Ci powiem.