Zalety czytania książek, czyli historie znalezione między wierszami Książki Polecamy Rodzice piszą by Edyta Bodzioch - 10 listopada 201710 listopada 20170 Do zalet czytelniczych nikogo nie mam zamiaru przekonywać. Bo albo jest się molem książkowym, albo nie. Chociaż zawsze jest szansa, że oportunistom się odmieni i zaczną ochoczo biegać do biblioteki. Dziś jednak chciałam o historiach między wierszami. Bo książki mają to do siebie, że prócz tekstu właściwego, jest w nich coś jeszcze. Nasza historia, którą wpleciemy pomiędzy kartki. Wszystkie zakładki, świstki, zapiski na marginesach, plamy, czynią z książki mały pamiętnik. Ale da się to zauważyć dopiero przy kolejnym podejściu. A może dopiero przy następnym? Tak czy siak, jest to zaleta nie do przebicia, nawet przez najlepszy czytnik (wybacz mój ukochany Kindlu!) Wciąż doczytuję książki z wakacji. Na wyjazd wzięliśmy ich całą stertę. A ponieważ pojechaliśmy całą familią, to sterta była wyjątkowo okazała. Gdy tylko ktoś skończył czytać jedną książkę, podawał ją dalej. Tym sposobem, książka w krótkim czasie przeszła przez kilka par rąk, które misternie poprzeplatały strony swoimi dodatkami. I tak na przykład mój Tata jest mistrzem w zakładkach. Robił je dosłownie ze wszystkiego. Z polnego kwiatka, jakiejś etykiety, blistra po lekach i tysiąca innych rzeczy, bo przecież jedna zakładka to mało. I gdy teraz zaglądam do takiej książki, wracają wspomnienia z wakacji. Z pięknej polany, gdzie spędzaliśmy leniwie przedpołudnia. Ze spacerów wśród przebogatych łąk (nigdzie nie widziałam bardziej okazałych, niż te na Podlasiu). Z okolicznych sklepów, gdzie wciąż się sprzeczaliśmy, którego sękacza tym razem weźmiemy. CZYTAJ TAKŻE: Pokój dziecka, który rozwinie jego kreatywnośćOstatnio też robiłam porządek w swojej biblioteczce. Znalazłam tam znów kupę historii. O jednych chciałabym się dowiedzieć więcej. Jak tej z książki mojego dziadka, gdzie znalazłam bilet z 88 roku do Sosnowca. Po co jechał i z kim? I czy to ja nabazgrałam mu na tym bilecie koślawe literki? Inne chciałabym pominąć. Bo i po co rozwodzić się nad wierszami ze studiów? Albo zdjęciami, którym dawno już minął termin przydatności. Przecież ludzie i uczucia też się przeterminowują, czyż nie? Przeglądając swoje książki zauważyłam, jak podobna jestem do mojego Taty. Też wciskam między kartki jakieś różności. Zdarza mi się ufaflunić czymś brzegi. Jak wtedy, gdy ucząc się do sesji rozlałam kawę po całym biurku. Ale ma to swój urok. Kiedy znów otwierasz tę samą książkę i czytasz siebie sprzed lat.